Lokalne

Apel. 6- letnia dziewczynka potrzebuje naszej pomocy

Opublikowano

w dniu

Vanessa ma dopiero 6 lat i… 8 operacji za sobą. A to dopiero początek jej drogi w walce o normalne życie. Gdy po raz pierwszy pojawiła się na Oddziale Oparzeń Małopolskiego Centrum Oparzeniowo-Plastycznego Szpitala im L. Rydygiera w Krakowie była najmłodszą pacjentką. Miała zaledwie 3,5 roku. Dziś ten oddział to jej drugi dom, a pani ordynator dr n.med. Anna Chrapusta – dobrą ciocią. – Dała nam nadzieję. I to w chwili, gdy Vanessce groziła nawet amputacja ręki – mówi mama dziewczynki.

Skóra odchodziła razem z odzieżą

Był kwiecień 2011 roku. Normalny dzień. Vanesska miała 1,5 roku. Pani Katarzyna szykowała jej kąpiel.

– Zagotowałam wodę i przelałam do wanienki – opowiada. – Była za gorąca na kąpiel. Był wieczór i córka, jak to dziecko, trochę już marudziła. Chciałam szybko ochłodzić wodę, żeby ją wykąpać, dać kolację i położyć do łóżeczka.

Nalała zimnej wody do normalnej wody i włożyła do niej wanienkę Vanesski. Odwróciła się w kierunki drzwi i w tym samym czasie usłyszała krzyk córki.

– Spojrzałam i zobaczyłam Vanesskę w tej gorącej wodzie – wspomina. – Do dziś nie wiem, jak to się stało. Gdybym mogła cofnąć czas… – mówi pani Katarzyna.

Błyskawicznie wyciągnęła córkę z wody. Zaczęła ściągać z niej ubranie. Razem z ubraniem odchodziła skóra.

– Jak potem mówili lekarze, gdyby do tej wody wpadł dorosły człowiek, to poparzenie nie byłoby aż takie – mówi pani Katarzyna. – Ale półtora roczne dziecko ma bardzo delikatną i cienką jeszcze skórę.

Vanesska doznała poparzenia 42 procent ciała. Najwięcej na plecach, lewej ręce i nodze. Najpierw trafiła do szpitala w Szczecinie. Tam przeszła dwie operacje. Wróciła do domu z podkurczoną ręką i potężnymi bliznami. Przez rok chodziła w specjalnym kombinezonie, w którego zakupie pomógł jej świnoujski oddział Stowarzyszenia na Rzecz Osób Niepełnosprawnych.

Blizny ściągały mięśnie

Ale najgorsze miało dopiero nadejść. Dziewczynka rosła, ale razem z nią nie rosła poparzona skóra. Co gorsze blizny zaczęły ściągać mięśnie i zniekształciły poparzone miejsca. Najbardziej lewą dłoń.

– Nie wiedziałam co robić – opowiada pani Katarzyna. – Lekarz ze Szczecina zaproponował, że mogą założyć Vanessce stabilizator, który będzie rozciągał skórę. Pomyślałam, jak to możliwe, skoro ta skóra nie rośnie? Przecież będzie się rwała. W odpowiedzi usłyszałam od lekarza, że gwarancji nie daje i córce może grozić nawet amputacja ręki.

Rodzice dziewczynki byli przerażeni. Pani Katarzyna zaczęła szukać ratunku w Internecie.

Z Siemianowic do Krakowa

W pierwszym odruchu zaczęła szukać kontaktu do słynnej kliniki oparzeń w Siemianowicach Śląskich.

– Znalazłam numer telefonu do tego szpitala i po prostu zadzwoniłam – wspomina. – Po wysłuchaniu mnie, lekarz z którym rozmawiałam poradził, żeby zadzwonić do Krakowa do pani doktor Anny Chrapusty.

Pani Katarzyna skontaktowała się ze świnoujską pediatrą Anną Koper-Feliks. Lekarka zadzwoniła do Krakowa i umówiła Vanessę na pierwszą wizytę.

– W czerwcu 2013 roku po raz pierwszy pojechałyśmy z córką do doktor Anny Chrapusty – mówi pani Katarzyna. – A już na początku sierpnia Vanesska miała pierwszą operację lewej rączki. Potem jeszcze pięć kolejnych. W połowie listopada będzie następca.

Dała nadzieję

Gdy po raz pierwszy Vanesska trafiła Małopolskiego Centrum Oparzeniowo – Plastycznego miała 3,5 roku.

– Była najmłodszą pacjentką – mówi pani Katarzyna. – Dopiero później dowiedziałam się, że pani doktor musiała wystąpić do dyrektora placówki o zgodę na operację córki.

Po każdej operacji, co tydzień, mama z córką musiały przez miesiąc jeździć do Krakowa na zmianę opatrunków. Potem jeszcze do kontroli i tak w kółko.

– Ale po każdej operacji widać było poprawę – mówi pani Katarzyna.

Dziś Vanesska może wyprostować rękę, a dłonią coś przytrzymać. Ale przed nią jeszcze długa droga. Codzienna rehabilitacja, masaże i przeszczepy skóry sztucznej i własnej. A u progu dorosłości, gdy przestanie już rosnąć – plastyka zdeformowanej dłoni.

– Nigdy nie zapomnę słów pani doktor Chrapusty podczas pierwszej wizyty. Powiedziała, że jeśli jej zaufamy i nie poddamy się, to Vanesska będzie miała normalną rączkę – wspomina pani Katarzyna. – Wierzę jej. Zresztą, to co już zrobiła, to prawdziwy cud.

Pieniądze

Na te kolejce cuda, potrzeba jednak pieniędzy. Rodzicom dziewczynki nigdy się nie przelewało, ale jakoś wiązali koniec z końcem. Od czasu wypadku córki jednak coraz trudniej.

– 750 złotych same maści, kolejne 300 na podstawowe opatrunki – wylicza Katarzyna Śledź, mama Vanesski. – Kolejne 400 na masaże. Na szczęście rehabilitant, pan Krystian, który musuje rękę, traktuje nas ulgowo. Ale są jeszcze wyjazdy do kliniki do Krakowa. No i normalne życie, jedzenie, ubranie.

Same bilety kosztują 300 złotych. Rodzice dziewczynki robią co mogą, podejmują się każdej pracy, ale i tak nie są w stanie pokryć wszystkich kosztów. Nie może podjąć stałej pracy, bo Vanessa wymaga stałej opieki. Nie jest w stanie sama wykonać wielu podstawowych czynności, choćby ubrania się.

– Rano zaprowadzam ją do zerówki, koło godziny 13.00 odbieram i idziemy do uzdrowiska na rehabilitację. Jeśli są pieniądze to jeszcze na masaż – mówi pani Katarzyna.

Poprzez Internet kobieta nawiązała kontakt z wrocławską Fundację Jagoda. Jej założycielką jest kobieta, która w wyniku poparzenia straciła córkę. Mama Vanesski wysłała wszystkie dokumenty, całą historię leczenia córki. Dziewczynka została zakwalifikowana do opieki przez Fundację.

– To fundacja to było pierwsze światełko w tunelu – dodaje pani Katarzyna. – Vanesska ma tam swoje konto, na które można wpłacać pieniądze na leczenie.

Każdy może pomóc

O historii Vanesski dowiedział się Prezydent Świnoujścia Janusz Żmurkiewicz. Rzecznikowi prezydenta o dziewczynce opowiedział dziennikarz tygodnika „Chwila dla Ciebie”. W sierpniu tego roku w jednej z krakowskich gazet ukazał się wywiad z doktor Anną Chrapustą, w którym opowiedziała o Vanessie ze Świnoujścia.

Redakcja „Chwili dla Ciebie” postanowiła, że opisze historię dzielnej dziewczynki znad morza i w tym celu dziennikarz tygodnika skontaktował się z rzecznikiem prezydenta. Ten z kolei opowiedział o tej rozmowie prezydentowi. Kilka dni temu prezydent Janusz Żmurkiewicz spotkał się z dziewczynką i jej mamą tuż po kolejnych zabiegach w uzdrowisku.

– To jeszcze dziecko, a tyle już w życiu wycierpiała – mówił prezydent. – My mieszkańcy Świnoujścia sami zdrowia jej nie przywrócimy, ale przecież możemy pomóc w inny sposób. Robiliśmy to już wielokrotnie, gdy chodziło o pomoc potrzebującym świnoujścianom. Teraz naszego serca potrzebuje Vanessa.

– Chcemy zorganizować zbiórkę pieniędzy dla Vanessy. Rozważamy w tej chwili różne możliwości jej przeprowadzenia – dodaje zastępca prezydenta Paweł Sujka. – Mamy nadzieję, że w pomoc włączą się również świnoujskie firmy i instytucje.

Jest i taki pomysł

Spotkaniu prezydenta z Vanesską w uzdrowisku przyglądała się jedna z kuracjuszek. W końcu podeszła.

– Przepraszam, że przeszkadzam. Jestem z Gliwic. Przyjechałam tu do uzdrowiska. Słyszę, że pan jest prezydentem Świnoujścia – zaczęła. – Wie pan, bo ja już kilka razy spotkałam tę dziewczynkę na zabiegach, rozmawiałam trochę z jej mamą. I tak sobie pomyślałam, że teraz jest kampania wyborcza. Komitety wydają tyle pieniędzy na plakaty, ulotki itp. A czy kandydaci ze Świnoujścia nie mogliby wspomóc trochę tę rodzinę? Lepszą by sobie kampanię zrobili, niż tymi plakatami. No niech pan powie, czy nie mam racji?

Wszyscy, którzy chcieliby wspomóc Vanessę Wałęga w jej walce o powrót do zdrowia, mogą wpłacać pieniądze na konto:

Fundacja Jagoda im. Jagody Pachota
ul. Czysta 7/7, 50-013 Wrocław

Numer rachunku bankowego
57 1060 0076 0000 3200 0140 9865

Z dopiskiem „Dla Vanessy Wałęga”.
Dane do przelewu zagranicznego: BIC/SWIFT: BPHKPLPK PL

1 Komentarz

  1. Pingback: Vanessa Wałęga - Fundacja Jagoda

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Najczęściej czytane

Exit mobile version