Lokalne

Archipelag pamięci. Pewnego razu na dzikim zachodzie

Opublikowano

w dniu

Wśród osadników przybywających na Archipelag po wojnie, nie brakowało ludzi, którzy nie tyle szukali tu nowego otwarcia, ale raczej starali się uciec od starego życia. Mieszkańcy wysp wspominali  wielu współziomków, którzy przybrali nową tożsamość, starając się skrzętnie ukryć swoją przeszłość. Najczęściej tego rodzaju zmiany wynikały z przyczyn politycznych, osobistych, lub dotyczyły konfliktów z prawem. W okolicy nie brakowało typów spod ciemnej gwiazdy, pojawiających się tylko na kilka miesięcy. W tym czasie starali się oni zdobyć jak najwięcej dóbr materialnych – niekoniecznie legalnie – po czym znikali nie wiadomo gdzie.

„Pewnego razu na Dzikim Zachodzie”. Tytuł kultowego westernu w reżyserii Sergio Leone, doskonale pasuje do opisu rzeczywistości Archipelagu, jak i całych ziem przyłączonych do Polski po 1945 r. Określenie „Dziki Zachód” odnosi się do zachodnich ziem Stanów Zjednoczonych, zdobywanych przez kolejne fale osadników, zwanych też pionierami. Powieści przygodowe, a następnie westerny stworzyły obraz Dzikiego Zachodu, jako czasu i miejsca, w którym rządzi prawo silniejszego, a ludzie starający się realizować marzenie o własnej wolności są zmuszeni do walki o byt.

Już w pierwszych latach po wojnie określenie to zaczęto stosować wobec nadodrzańskich terenów przyłączonych do Polski. Ówczesne władze promowały pojęcie „Ziem Odzyskanych”, wskazując na historyczne prawo państwa polskiego to tego terenu (podkreślano, że tereny te nie zostały “przyłączone” lecz “odzyskane”, co oznacza, że już kiedyś do Polski należały, jednak zostały jej zabrane, a teraz powracają do “macierzy”). Życie na tych ziemiach powodowało, jednak skojarzenia, dzięki którym w języku potocznym, jak i w literaturze przybrały one miano „polskiego Dzikiego Zachodu”.

Tak jak do miasteczek Dzikiego Zachodu, tak i na Archipelag przybywali ludzie chcący uciec przed własną przeszłością, jak opowiadała nam Britta Wuttke:

Przyjeżdżał na dwa – trzy miesiące, niby że będzie mieszkał, ale zaraz po nim słuch ginął. Byli też ludzie, którzy sobie życiorysy pozmieniali, nazwiska, imiona, daty urodzenia. Gdzieś w Polsce żona z siedmiorgiem dzieci, a tu ma nową…

Swego szczęścia na Archipelagu szukali również ludzie mający problemy z prawem. Niektórzy z przyczyn politycznych, gdyż byli zaangażowani w walkę przeciw komunistycznym władzom. Często zdarzali się też zwyczajni kryminaliści, którzy liczyli na ukrycie swej tożsamości i szybkie wzbogacenie się.

Dobitny przykład osadnika, będącego typem spod ciemniej gwiazdy, chcącym ukryć własną tożsamość podał nam świnoujski historyk, dr Józef Pluciński:

Proszę sobie wyobrazić, że tu znalazł się człowiek, który był bezpośrednio odpowiedzialny za śmierć „Grota” Roweckiego, czyli Wojciech Świerkiewicz vel Ludvik Kalkstein. On też się tu znalazł, pracował w urzędzie morskim w Karsiborzu. Dopiero w 1949 r. zajął się nim Urząd Bezpieczeństwa.

Nastój tamtych czasów doskonale oddaje film pt. “Prawo i pięść” z 1964 r. (reż. J. Hen). Film opowiada historię grupy operacyjnej, której zadaniem jest przygotowanie jednego z miasteczek na Ziemiach Zachodnich na przyjazd repatriantów. Jak się okazuje, nie wszyscy członkowie grupy mają taki cel. Pełna napięcia historia nie odstaje od najlepszych westernów, a przy tym doskonale pokazuje problemy terenów przyłączonych do Polski po drugiej wojnie światowej.

Piotr Oleksy, Mateusz Sikora

Artykuł powstał w ramach projektu „Archipelag Pamieci”. Zobacz więcej historii o czasach zasiedlania wysp Karsibor, Wolin, Uznam: www.archipelag.edu.pl.

 

 

1 Komentarz

  1. Darius Salamon von Danzig temu

    12 września 2018 na 14:25

    Tak było…WIEM COŚ O TYM.

  2. 㞢 㐃 㐅 ㄠ ㄓ 〄 temu

    13 grudnia 2016 na 11:52

  3. Anonim temu

    12 grudnia 2016 na 19:06

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Najczęściej czytane

Exit mobile version