Lokalne

Były emocje i dobra gra. Błękitni Trzygłów – Flota 3-4 (2-2)

Opublikowano

w dniu

Jeśli ktoś narzekał w dotychczasowych meczach Floty na brak adrenaliny, a nie wybrał się do Trzygłowa, to niech żałuje. Dziś emocji nie brakowało. Wynik ani przez moment nie był bezpieczny, a bramki padały też w czasie doliczonym obydwóch połówek.

Mecz poprzedziła jednak smutna chwila. Minutą ciszy uczczono pamięć Marysi Waś. Gdy zaczęła się gra zaatakowali wyspiarze. Najpierw Wnuk z wolnego strzelił celnie, ale zbyt lekko i Wróbel piłkę złapał, potem Bątkowski z daleka uderzył zbyt wysoko. Gospodarze (a konkretnie Ułasiuk) pierwsze ostrzeżenie dali w ósmej minucie. Najpierw Bochenowi udało się go ubiec, a chwilę potem napastnik Błękitnych strzelił ponad poprzeczkę. W 14 minucie sędzia nie uznał bramki Trzeciaka, który w momencie strzału Staniszewskiego był na pozycji minimalnie spalonej i dobił odbitą przez Wróbla piłkę. W 21 minucie jednak spalonego już nie było i Flota po strzale z bliskiej odległości właśnie Kamila objęła prowadzenie. Radość trwała tylko dwie minuty. Poddenerwowani gospodarze ruszyli do ataku, interweniował Kozłowski. On sam zapewnia, że dotknął piłki boczną częścią twarzy, sędzia jednak uznał, że pomógł sobie ręką i wskazał na jedenasty metr. Polecam obejrzenie filmiku. Ułasiuk nie dał szans Bochenowi i wróciliśmy do punktu wyjścia. Gospodarze wyraźnie się ośmielili, choć nadal grali z kontry przeszkadzając naszemu zespołowi na ile się dało. Okazje mieli Staniszewski, którego strzał z 10 metrów Wróbel z trudem wybił na róg, Helt który z 6 metrów z ostrego kąta strzelił nad poprzeczkę i Bątkowski, który z wolnego trafił w zewnętrzną część słupka. Ze strony Błękitnych strzelał Lisiak, ale Bochen obronił. Wreszcie w 45 minucie Flota objęła prowadzenie po raz drugi. Po zagraniu z kornera Wnuka piłka wróciła do niego, lecz tym razem podał skutecznie do Staniszewskiego, który strzałem przy słupku zdobył ponowne prowadzenie dla Floty. Jeśli jednak ktoś sądził, że była to bramka do szatni, ten się pomylił. Tym razem radość trwała jeszcze krócej. Ułasiuk znalazł się na sam, Bochen już prawie wygrał, lecz zgubił piłkę i snajper Błękitnych zdobył faktyczną bramkę do szatni.

Druga połowa rozpoczęła się obiecująco. W 51 minucie Skwara, po pokazowym rozegraniu piłki ze Staniszewskim, zdobył trzeciego gola dla Floty. Zanim padła kolejna bramka, cztery próby podjął Staniszewski, a ze strony gospodarzy Ułasiuk trzy. Najbliższy zdobycia gola był jednak Nowak, który w 64 minucie trafił w wewnętrzną część słupka, ale piłka jakimś cudem wróciła na boisko. W 78 sędzia podyktował rzut wolny dla Błękitnych z 20 metrów. Strzału podjął się oczywiście Ułasiuk i strzelił odpowiednio mocno i precyzyjnie aby Bochen mógł obronić, choć intencje strzelca wyczuł. W czasie doliczonym próbował najpierw Bursa, ale zwycięskiego gola zdobył chwilę potem strzałem przy słupku Staniszewski. Tym razem czasu na wyrównanie już nie starczyło, ale i tak gospodarzom należy się uznanie za animusz, determinację i wytrzymałość. W tej lidze mało kto wytrzymuje mecz z Flotą do końca. Brawo.

Sędziowanie? Nie zarzucam braku obiektywizmu, ale według mnie panowie w czerni za bardzo reagowali na krzyki.

Źródło: Waldemar Mroczek, MKS Flota

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Najczęściej czytane

Exit mobile version