Lokalne

Powracamy do sprawy. Zbigniew szuka zaginionego przed laty brata

Opublikowano

w dniu

Dwa lata temu po raz pierwszy opublikowaliśmy artykuł o bracie poszukującym brata. Wówczas nikt nie odpowiedział na apel. Jednak na prośbę wielu internautów ponawiamy artykuł o zawiłych losach Zbigniewa Masierowskiego.

Gdy go rozłączono z matką miał ledwie 7 lat. Był wtedy 1979 rok. Trafił pod skrzydła swojej ciotki. Później dowiedział się, że ma brata. Jednak życiowa zawierucha sprawiła, że nigdy się nie poznali. Po kilkudziesięciu latach Zbigniew Masierowski postanowił za pośrednictwem Kronik Portowych go odnaleźć. Liczy, że uda mu się spotkać brata i go uściskać.

Dziś ma 44 lata, mieszka i pracuje w Niemczech. W Polsce jest bardzo rzadko. Gdy w ręce wpadły mu Kroniki Portowe, postanowił, że spróbuje odnaleźć członka swojej najbliższej rodziny. Wykręcił numer telefonu do redakcji i opowiedział swoją historię. Po kilkunastu dniach dosłał zdjęcia i napisał więcej szczegółów.

Jedyny raz zobaczył brata

Matka pana Zbigniewa poważnie zachorowała w młodości. Gruźlica rozłączyła ich niemal na zawsze. Resztę życia wychowywała go ciotka. Robiła to najlepiej jak potrafiła. Z matką widywał się bardzo rzadko. Pamięta jak przez mgłę, gdy spotykał się z nią u swojej babki – ledwie kilka razy.

– Byłem wtedy małym chłopcem. Wszyscy tłumaczyli mi, że to dla mojego zdrowia. Podczas jednej z takich wizyt w 1983/84 roku zobaczyłem matkę u boku nowego mężczyzny. Dziś wiem, że to był jej nowy partner. Był dostawcą – chyba w Społem. Jeździł żukiem. Nazywał się prawdopodobnie Jan Paradowski – opowiada pan Zbigniew.

Grażyna Masierowska mieszkała przy ul. Steyera. To jedyne zdjęcie matki jakie udało się zachować panu Zbigniewowi.

To nie jedyna rzecz jaka zaskoczyła tego dnia małego Zbyszka. Zobaczył też małego chłopca przy boku nowych rodziców. Różnica wieku nie była między nimi duża. Ktoś szepnął mu do ucha, że to jego braciszek. Wtedy było już pewne, że matka zdecydowała się założyć drugą rodzinę. Ta wiadomość na zawsze zmieniła życie Zbigniewa. Nie było dnia, w którym by nie myślał o swoim bracie. Nie rozumiał dlaczego ktoś zadecydował, aby się nie spotkali już nigdy więcej.

Tajemnica zabrana do grobu

Gdy był nastolatkiem postanowił odwiedzić swoją nową rodzinę. Wtedy przeżył prawdziwy koszmar. Matka z ojczymem stoczyli się na sam bruk. W mieszkaniu panował prawdziwy bałagan, a oni wpadli w uzależnienie od alkoholu. To prawdopodobnie dlatego zabrano im syna – brata Zbigniewa.

– Nie znam daty, gdy zabrano im syna. Fakt jest taki, że widziałem go tylko raz w życiu. Nikt z mojej najbliższej rodziny nie potrafi mi wytłumaczyć co się wydarzyło.  Nowa rodzina mojej matki była owiana wielką tajemnicą. Nie było także okazji, aby ona sama mi to wytłumaczyła. Zabrała tę tajemnicę do grobu. Umarła w 1988 roku. Miałem wtedy 16 lat – opowiada Zbigniew Masierowski.

Ostatni raz partnera matki widział na jej pogrzebie. Próbował wówczas od niego wyciągnąć jakieś informacje. Nie chciał jednak z nim rozmawiać. W późnych latach 90-tych podjął jeszcze jedną próbę. Było już jednak za późno. Także on zabrał tajemnicę do grobu. Umarł prawdopodobnie w 1997 roku.

Ojczym jeździł żukiem

Jedyna nadzieja na odnalezienie brata pana Zbigniewa w Czytelnikach Kronik Portowych. Być może pamiętają taką rodzinę i znają więcej szczegółów.

– Jedyne co wiem, to że mieszkali przy ul. Steyera. Ojczym pracował w zaopatrzeniu. Jeździł z kolega żukiem i rozwoził artykuły spożywcze – opowiada pan Zbigniew. Modlę się, że będę miał okazję uściskać brata przy pomocy Kronik Portowych – dodaje.

Jeżeli ktoś z Czytelników chciałby pomóc panu Zbigniewowi poznać brata, proszony jest o kontakt z redakcją pod numerem telefonu 510 555 524.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Najczęściej czytane

Exit mobile version