Kiedyś w Świnoujściu było kilkadziesiąt dorożek. Dziś zaprzęgów jest zaledwie kilkanaście. Po zmodernizowaniu ulicy Wojska Polskiego nie będą mogli tamtędy jeździć. Jednak nie to ich najbardziej boli, lecz brak miejsc postojowych z prawdziwego zdarzenia.
– Dziś stoimy na ulicy Trentowskiego. Właścicielom obiektów hotelowych to nie w smak. Powodem jest zapach końskiej uryny. Chcielibyśmy zmienić to miejsce na inne, ale potrzebujemy warunków. Oczekiwania nie są wygórowane: brukowe podłoże, cień dający latem ochłodę zwierzętom, wodę i kanalizację, aby spłukać nieczystości – mówi dorożkarz.
Jak mówią dorożkarze, dziś zarobek z powożenia jest niewielki. Ledwo wystarcza na utrzymanie siebie i konia. Gdyby mieli stworzone warunki do pracy, skorzystali by na tym wszyscy.
Na większości ulic w Świnoujściu obowiązuje zakaz wjazdu pojazdów zaprzęgowych. Dziś dorożkarze mogą wjeżdżać głównie do dzielnicy nadmorskiej.
– Zapewniano nas, że gdy poprawimy estetykę dorożek, to będziemy mile widziani. Tak też zrobiliśmy. Tymczasem kurczą się miejsca do których można wjechać zaprzęgiem – ubolewa dorożkarz. Szkoda, bo opowiadamy naszym pasażerom historię miasta, mówimy jak się zmieniło. Poza tym konie to ekologiczny transport i z pewnością nie zanieczyszczają powietrza spalinami tak jak samochody – dodaje.
Miasto wymaga od dorożkarzy, aby działalność jaką prowadzą była bezpieczna, estetyczna, nieuciążliwa i swoim charakterem wpisywała się w koncepcję zagospodarowania przestrzeni dzielnicy nadmorskiej.
końska kupa temu
17 kwietnia 2019 na 09:08
zawalidrogi