Krzysztof Kastrau od 2010 roku walczy z guzami mózgu – gwiaździakiem i wyściółczakami anaplastycznymi. Obecnie ma 5 guzów. Przez ostatnie 6 lat przeszedł 5 operacji neurochirurgicznych, chemioterapię i 2 radioterapie. W piątek na pl. Wolności, podczas festynu niepodległościowego zbierano pieniądze na dalsze leczenie. W zaledwie 3 godziny, do puszek wrzucono 13,6 tys. złotych oraz euro.
Krzysztof chce walczyć z chorobą o każdy kolejny dzień: dla siebie, dla synów, dla żony, dla rodziców i reszty bojącej się o jego życie rodziny. Polscy lekarze rozkładają ręce. Co chwilę Krzysiek ląduje w szpitalu na kroplówkach przeciwobrzękowych, gdy leki przyjmowane w domu już nie dają rady, guzy są nieoperacyjne, a dostępna w naszym kraju chemia czy terapia protonowa nie przyniesie poprawy sytuacji. Ostatnią deską ratunku okazał się profesor z Berlina, który zaproponował leczenie Talidomidem, który jest w fazie badań, jeśli chodzi o guzy mózgu. Nie spowoduje on, że guzy cudownie znikną, ale może je zmniejszyć albo chociaż zatrzymać ich wzrost i rozprzestrzenianie się. To jego jedyna szansa na poprawę stanu zdrowia