Lokalne

Po sąsiedzku. Wille nadmorskiej architektury

Opublikowano

w dniu

[dropcap]O[/dropcap]zdobne rzeźby na balkonach, werandy, duże okna, portale przed wejściami, szerokie schody – architektura „Trzech Cesarskich Uzdrowisk” jest wyjątkowa na skalę światową. Nigdzie indziej nie ma takiej ilości zdobień i różnorodności. Ówcześni właściciele konkurowali ze sobą i uważali, że turystów należy przyciągnąć pięknem. Mieli gust i zasobne portfele, dzięki czemu zostawili po sobie wytworne wille i pensjonaty. Przez fascynację swoich właścicieli, różnią się od siebie. Jedne są drewniane i zdobione ornamentami, inne przypominają miniatury berlińskich kamienic.

Budowle są zazwyczaj 2 lub 4 piętrowe. Letnie rezydencje powstały na przełomie XIX i XX wieku. Domy nie są podobne do siebie, lecz wyróżnia je właśnie różnorodność. Niemcy ten tym zabudowy określają jako architektura uzdrowiskowa (niem. Bäderarchitektur). Pełne przepychu wille kosztowały majątek. W tamtych czasach jednak pieniądze nie grały roli. Dla berlińczyków ceniących sobie uroki Ahlbecku, Heringsdorfu, Bansinu i przedwojennego Świnoujścia (niem. Swinemunde) miały być miejscem odpoczynku i synonimem luksusu.

Jeden z najstarszych budynków stoi w Heringsdorfie. Villa Achterkerke  została postawiona przez Georga Bernharda von Bülow  w 1845 roku. Miała być domem wakacyjnym, ale z czasem stała się niewielkim pensjonatem. W 1998 roku kupił ją przedsiębiorca z Brunszwiku i poddał gruntownej renowacji.  Dom stoi przy dzisiejszej ulicy Kulmstraße 24.

Prawdziwie imponującym budynkiem  jest Villa Oechsler (dawniej Dom Berthold). Jej budowniczym był człowiek uważany za jednego z najbogatszych ludzi ówczesnego świata – Hermann Berthold, właściciel spółki odlewniczej. Dom stoi przy dzisiejszej ulicy Delbrückstraße. Mieści się w nim butik.

Szykowne z zewnątrz wille kryły w swoich wnętrzach wielkie salony, gustownie urządzone pokoje, sale do bilardu, kominki, łazienki z polerowaną armaturą. Przy śniadaniu na  szerokim balkonie, można było podziwiać nadmorską roślinność, oddychać rześkim powietrzem i obserwować falujący Bałtyk. Rezydencje wakacyjnych marzeń berlińskiej śmietanki turystycznej, ciągną się wzdłuż nadmorskiej promenady otulone parkami i ogrodami. Na przełomie 150 lat zmienili się jedynie właściciele – urok i gracja pozostały te same.

Bajkowe wille można podziwiać po dziś dzień. Pierwszą linię zabudowy oddziela od morza nadmorska promenada po której można nie tylko spacerować, ale również jeździć rowerem. Warto zajrzeć w głąb „Trzech Cesarskich Uzdrowisk” i zapuścić się na spacer po wąskich nadmorskich uliczkach, gdzie znajdziemy ciszę i będziemy mogli podziwiać pociąg do przepychu ówczesnych właścicieli.

Informacje praktyczne

Informacja turystyczna

W informacjach turystycznych w Ahlbecku, Heringsdorfie i Bansinie można znaleźć wszystkie informacje dotyczące „Trzech Cesarskich Uzdrowisk”, jak również bilety na wszelkie wydarzenia . Informacje turystyczne w każdej z miejscowości znajdują się bezpośrednio przy promenadzie w okolicach mola.

Opłata uzdrowiskowa

Turyści  nienocujący na terenie „Trzech Cesarskich Uzdrowisk” zobowiązani są do uiszczenia opłaty uzdrowiskowej w specjalnych automatach zlokalizowanych na promenadzie. Opłata normalna wynosi 3,00 € za dzień, a ulgowa 1,50 € za dzień.

Z czworonogiem

Czworonożni turyści są ile widziani. Powinni być jednak wyprowadzeni na smyczy. Mogą spacerować po promenadzie, a nawet specjalnej plaży. Potencjalni “gryziciele” powinni nosić kaganiec. Należy pamiętać o sprzątaniu po swoim psie. Higienicznym rozwiązaniem są torebki na odchody, które dostaniemy w biurach informacji turystycznej.

Bez barier

Część wejść na plażę jest wyłożona deskami dochodzącymi prawie do morza. Od Bansinu do polskiej granicy większość toalet jest przystosowana dla niepełnosprawnych. Autobusy Ostseebus i pociągi UBB są wyposażone w wejścia niskopodłogowe lub specjalne rampy. Dzięki temu wycieczka po wyspie Uznam nie będzie żadnym problemem.

 

1 Komentarz

  1. ∜∞ temu

    2 maja 2017 na 11:06

    Teraz są czasy betonowego kiczu.
    Napiszę, to znowu jeszcze raz:
    „To jest tak: Duże zlecenia i wielkie przetargi wygrywają architekci wkręceni w biznes jeszcze w latach 80-tych – stare nachapane dziady, co projektują rękami studentów metodą” wytnij i wklej”. Młodzi architekci, również ci, którzy praktykę zdobywali w biurach architektonicznych w Europie nie mając szans się przebić przez miejsko-gminno-deweloperskie kliki. Urzędnicy, którzy, to zatwierdzają, to aparatczyki których interesuje jedynie nabijanie kabzy, utrzymanie się na stołku i rozwijanie kontaktów, a nie jakieś mrzonki typu urbanistyka, ład przestrzenny, estetyka. No i robią nam pstrokatą, paskudną miejską dżunglę.”

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Najczęściej czytane

Exit mobile version