Lokalne

Nie można wygrać bez wiary . Chemik Police – Flota 6-0 (4-0)

Opublikowano

w dniu

Cóż można powiedzieć o tym meczu? Na pewno przykro było patrzeć. Chemik dominował pod każdym względem i o wynik w żadnym wypadku pretensji mieć nie można. Chemik zmarnował mnóstwo stuprocentowych okazji, my ani jednej. Dowiódł ostatecznie, że jest drużyną nie z tego świata. Szkoda tylko, że ciągle na tym świecie jest, bo z tą grą na pewno miałby wiele do powiedzenia co najmniej w III lidze. 

Na początku meczu nieoczekiwanie grę prowadziła Flota. Trwało to około 10 minut. W tym czasie nasz zespół zorganizował dwie ciekawe akcje, zakończone dobrymi podaniami, niestety zarówno Helt jak i Bursa jakby nie wierzyli, że mogą te piłki opanować i zrobić z nich użytek. Za to w 13 minucie akcję zorganizowali gospodarze i po strzale Jóżwiaka piłka odbiła się od wewnętrznej strony poprzeczki i niestety wpadła do bramki. Dwie minuty później Rygielski próbował powstrzymać szarżującego Vovchenkę, ale go zahaczył i sędzia podyktował rzut karny. To jak wiadomo ma w sobie coś z loterii, ale doświadczony lis, jakim bez wątpienia jest Ława, skutecznie zmylił Gądka i było 2-0. Od tej chwili jeśli mamy mówić o sukcesach Floty, to dotyczyły one już tylko interwencji obrońców i bramkarza. Konstrukcje ataków kompletnie nie wychodziły, nie było z naszej strony gry piłką, było za to mnóstwo piłek donikąd. Kolejne bramki były kwestią czasu. W 34 minucie Vovchenko w sytuacji sam na sam przerzucił piłkę ponad Gądkiem i przy długim słupku wpadła ona do bramki. Cztery minuty później coś zadziało się pod bramką Chemika; najpierw Skwara zagrał w kierunku Bursy lecz Szybka był szybszy, chwilę potem Wątroba z daleka uderzył zbyt lekko. Szkoda, bo zaraz potem Kapelusz skierował piłkę wzdłuż bramki, na szczęście dla nas tuż obok, ale po chwili Trajkowski wykorzystał błąd naszego obrońcy i znalazłszy się sam na sam zdobył czwartego gola.

W 55 minucie po kolejnym błędzie obrony i nieskutecznej obronie Gądka Trajkowski zdobył piątą bramkę. Cztery minuty później Kapelusz przeciął kolejne nietrafione podanie i znalazłszy się sam na sam z Gądkiem ustalił wynik. O dziwo od tego dopiero momentu Flota zaczęła coś pokazywać, ale wystarczyło to tylko do uniknięcia kolejnych bramek.

Czy wstyd? Nie, ambicji naszym zawodnikom odmówić nie można. Raczej było to wskazanie miejsca w szyku. Nadeszła trudna chwila, ale to właśnie teraz można odróżnić kibica prawdziwego od papierowego.

Waldemar Mroczek

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Najczęściej czytane

Exit mobile version