Połącz się z nami
„uznamska

WIADOMOŚCI

Prof. Parczewski: przewlekła borelioza nie istnieje

Opublikowano

w dniu

Foto: PAP/Aleksander Koźmiński

Tylko pięć procent ukąszeń kleszczy kończy się zakażeniem; nawet późno rozpoznana borelioza jest wyleczalna, a naciągaczy oferujących wielomiesięczne eksperymentalne antybiotykoterapie należy unikać – przestrzega prof. dr hab. n. med. Miłosz Parczewski, konsultant krajowy w dziedzinie chorób zakaźnych.

W ubiegłym roku w Polsce potwierdzono 25 244 przypadki boreliozy i 659 przypadków kleszczowego zapalenia mózgu. Mimo że – statystycznie – tylko co 20. kleszcz zakaża krętkami z rodzaju borrelia, a borelioza u ludzi jest dość łatwo wyleczalna, choroba ta budzi strach i prowokuje spory w środowisku naukowym. Przeciwko eksperymentalnym formom terapii protestują specjaliści chorób zakaźnych, samorząd lekarski, sejmowa komisja zdrowia. W kwietniu br. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie oddalił skargę jednego z podmiotów medycznych i przychylił się do opinii Rzecznika Praw Pacjenta, który alarmował, że stosowanie wielokrotnej antybiotykoterapii w leczeniu boreliozy jest niezgodne ze stanem wiedzy medycznej i niebezpieczne dla pacjentów.

PAP: Coraz bardziej boimy się boreliozy? Przypadków zachorowań jest więcej?

Prof. Miłosz Parczewski: W ostatnim czasie było dużo doniesień na temat nowych kleszczy, chorób odkleszczowych, zmieniającej się epidemiologii. Te zmiany nie są duże, ale problem można określić jako „przyszłościowy”. Przyczyną są głównie zmiany klimatyczne – jest ciepło, sucho, mamy zimy bez mrozu. To, że ludzie często przebywają na terenach leśnych, powoduje, że zagrożenie związane z chorobami arbo (arbowirusy są przenoszone przez stawonogi, przede wszystkim przez kleszcze) na pewno się zwiększa. Pamiętajmy jednak, że tylko ok. 5 proc. ukąszeń kleszczy kończy się zakażeniem boreliozą, nawet jeśli kleszcz jest zakażony. I że borelioza jest uleczalna. Wiemy, jak tę chorobę rozpoznawać i skutecznie leczyć!

PAP: Skąd więc tak duża nadwykrywalność boreliozy? Podobno tylko u 10 proc. pacjentów kierowanych do specjalistów podejrzenie boreliozy zostaje potwierdzone.

M.P.: Boreliozę diagnozuje się na podstawie obrazu klinicznego, najczęstszym objawem wczesnym jest tzw. rumień wędrujący, i serologii, czyli obecności przeciwciał we krwi. Jeśli obraz kliniczny jest typowy, a testy na przeciwciała dodatnie, to diagnostyka jest prosta. Ale jeśli na przykład rumień nie jest typowy w swoim obrazie, czyli powiększający się – jak oko bawoła, rozchodzące się fale na powierzchni wody, albo znajduje się w okolicy podkolanowej czy owłosionej i nie ma charakterystycznej obwódki, to może być problem z rozpoznaniem. Czasami ugryzienie przez kleszcza jest tylko pogryzieniem, odczynem miejscowym, który nie przekracza 3-5 cm i nie jest boreliozą. Poza tym mamy jeszcze inne postaci kliniczne, takie jak neuroborelioza, zapalenie mięśnia sercowego, zapalenia stawów, które często stanowią wyzwanie kliniczne.

PAP: Badanie serologiczne rozstrzygnie to ostatecznie?

M.P.: Serologia, czyli obecność przeciwciał we krwi, może się utrzymywać przez lata po przebytej i prawidłowo leczonej (a więc nieaktywnej) boreliozie. Nadrozpoznawalność wynika bardzo często właśnie z tego, że test w kierunku przeciwciał jest testem immunologicznym. Nie różnicuje między pamięcią immunologiczną, czyli boreliozą kiedyś przebytą, a boreliozą aktywną. Mamy sposoby, żeby rozpoznanie uprawdopodobnić, ale nie jest to test wykrywający same krętki, czyli bezpośrednio wykrywający bakterie.

Dodatni wynik testu często jest wiązany z niespecyficznymi dolegliwościami, które boreliozą po prostu nie są: bólami stawów, na przykład ze zwyrodnienia; bólami głowy, a są to klasterowe bóle; objawami neuropsychologicznymi, depresją, pogorszeniem koncentracji, uczuciem przewlekłego zmęczenia. I, niestety, są takie jednostki medyczne, które leczą te niespecyficzne objawy antybiotykami, przez wiele lat, nie rozumiejąc czy też nie chcąc zrozumieć, że antybiotyk nie leczy przeciwciał.

Przeciwciała to jest funkcja naszego układu immunologicznego i antybiotyk nie spowoduje, że przeciwciała znikną. To nasz układ immunologiczny musi wygasić tę odpowiedź w kierunku krętka, co czasami trwa miesiące, a czasami lata. Wieloletnia czy wielomiesięczna antybiotykoterapia nie została potwierdzona badaniami jako antybiotykoterapia skuteczna, potrzebna, nieszkodliwa! Przecież wiemy, że antybiotyki powodują selekcję lekooporności bakterii, powodują szkodę populacyjną – podawanie szeroko antybiotyków skutkuje tym, że mamy więcej bakterii antybiotykoodpornych i nie będziemy mieli ludzi czym leczyć w przyszłości. Długotrwałe, wielokrotne podawanie antybiotyków może prowadzić do trwałych uszkodzeń wątroby, trzustki, nerek.

PAP: Jak to się stało, że w kwestii leczenia boreliozy doszło do tak poważnego rozdźwięku w świecie nauki i część lekarzy oferuje wielomiesięczne antybiotykoterapie, a także alternatywne metody leczenia, np. ozonem czy tlenem w komorze hiperbarycznej?

M.P.: Źródłem problemu jest powstanie dwóch zestawów rekomendacji w USA. Rekomendacji IDSA, czyli Amerykańskiego Towarzystwa Chorób Zakaźnych (Infectious Diseases Society of America) i rekomendacji ILADS (The International Lyme and Associated Diseases Society, Międzynarodowe Towarzystwo ds. Boreliozy i Chorób z Nią Powiązanych), stworzonych przez lekarzy i pacjentów, którzy mieli boreliozę.

PAP: Tylko IDSA działa zgodnie z normami międzynarodowymi, uznawanymi przez Polskie Towarzystwo Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych?

M.P.: Tak. Działa zgodnie z zasadami medycyny opartej na wiedzy naukowej, na faktach. Zgodnie z zasadami good clinical practice. Natomiast problemem rekomendacji ILADS jest to, że część założeń pochodzi z badań in vitro, czyli badań daleko, daleko przedklinicznych. I te badania na poziomie laboratoryjnym próbuje się przenieść na „klinikę”, co nie jest prawidłowe. Cała struktura medycyny opartej na faktach – dotyczy to nie tylko chorób zakaźnych, ale np. kardiologii, neurologii, immunologii, gastrologii – jest taka, że mamy badanie kliniczne nowego leku, które opiera się na danych z badań klinicznych prowadzonych wielofazowo na ludziach, z oceną bezpieczeństwa i skuteczności. Badania laboratoryjne takiej wiedzy nie zapewniają, więc nie można ich przekładać na postępowanie terapeutyczne.

PAP: Co powie pan pacjentowi, który kilka lat jest „leczony” na boreliozę?

M.P.: Coś takiego jak „przewlekła borelioza” nie istnieje. Boreliozę klasyfikujemy jako wczesną i późną. Pacjentom radzę konsultację z mądrym specjalistą od chorób zakaźnych, który jest na bieżąco z wytycznymi, szczególnie Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.

PAP: Na wizytówkach lekarzy nie ma przymiotnika „mądry”, natomiast w gabinetach czy na stronach internetowych są certyfikaty, dyplomy, potwierdzenia szkoleń, itd. Widząc w gabinecie dyplom Międzynarodowego Towarzystwa ds. Boreliozy, pacjent raczej nabiera zaufania, a nie wątpliwości.

M.P.: Zgadzam się. Bardzo trudno w obecnym świecie – mediów elektronicznych, portali społecznościowych – rozróżnić wiedzę, która jest oparta na faktach od wiedzy, która jest fake newsem, w tym przypadku fake treatmentem, nieprawidłową terapią. Nie mam gotowej odpowiedzi, jak temu zaradzić. Jako konsultant krajowy staram się, żeby szkolenie specjalistów chorób zakaźnych było na odpowiednim poziomie. I żeby wszyscy wiedzieli, jak się leczy boreliozę, jak długo i kiedy należy przestać.

W leczeniu boreliozy musimy bazować na faktach, a nie fake newsach. Problem widzę nie tylko w lekarzach, ale w zaufaniu pacjentów. I zrozumieniu, że borelioza nie jest jedyną chorobą na świecie. Że bardzo często niespecyficzne dolegliwości mogą być „maską” depresji, stwardnienia rozsianego, choroby zwyrodnieniowej stawów, chorób autoimmunologicznych. Nie jest tak, że lekarze komuś odmawiają leczenia! Chcemy, żeby to leczenie nacelowane było na rzeczywistą chorobę. Po pierwsze – nie szkodzić! To jest naszym sztandarem w medycynie. Słuchajmy autorytetów medycznych. Edukujmy. Chciałbym, żeby przebiły się te wiadomości: po pierwsze, że borelioza, szczególnie wczesna, jest chorobą uleczalną nawet w 98 procentach. Po drugie – antybiotykoterapia powinna trwać między 14 a 28 dni. W tej chwili jest nawet tendencja do jej skracania. Jeśli ktoś oferuje wielomiesięczną terapię, warto zapytać, na jakich danych ten eksperyment opiera?

PAP: Pacjent zwykle dopytuje, ale czy jest wystarczająca reakcja środowiska lekarskiego na rekomendacje ILADS, które przewidują długie terapie miksem antybiotyków?

M.P.: Reakcja jest. Rekomendacje muszą być opracowywane na podstawie badań klinicznych. Mają swoją siłę. Jeżeli badanie kliniczne nie istnieje, staramy się, żeby taka rekomendacja była opatrzona stosownym komentarzem, że powstała na podstawie bardzo niskiej siły dowodów, albo żeby w ogóle nie znalazła się w zastosowaniu.

PAP: Rekomendacje ILADS mogą wydawać się „ratunkiem” dla tych, u których późno zdiagnozowano boreliozę, kilka lat po ukąszeniu przez kleszcza.

M.P.: I tu musimy być precyzyjni: przewlekłej boreliozy nie ma, ale jest borelioza późna, pod postacią neuroboreliozy, zapalenia stawów czy zanikowego zapalenia skóry. Może wystąpić nawet kilka lat po ukąszeniu kleszcza. Borelioza późna jest trudniejsza do rozpoznania i nieco trudniejsza do wyleczenia. Ale jest wyleczalna. Zamiast antybiotyków doustnych podaje się dożylne i też maksymalnie przez miesiąc. Nie sięgamy do metod i teorii ILADS, bo to nie ratunek, lecz terapia, za którą pacjent może zapłacić własnym zdrowiem.

PAP: W tych trudniejszych przypadkach terapię wg rekomendacji IDSA też, w razie potrzeby, się powtarza? Testy na obecność przeciwciał robi się wielokrotnie?

M.P.: Tak. Jeżeli mamy wątpliwości, to zawsze proponujemy leczenie. Z kontrolą efektu serologicznego. I z wyborem odpowiedniej antybiotykoterapii. Żeby jej powtórzenie, za jakiś czas, miało sens. Z odpowiednim antybiotykiem, najczęściej dożylnym, penetrującym głębiej do stawów i do centralnego układu nerwowego. Chciałbym podkreślić, że zgony na boreliozę praktyczne się nie zdarzają. Jest to kilka przypadków rocznie, tylko związane z zapaleniem mięśnia sercowego, których w Polsce praktycznie się nie obserwuje.

PAP: Borelioza jest uleczalna, ale jednak nie w stu procentach przypadków. Czy możemy z nią żyć kilkadziesiąt lat?

M.P.: Takie przypadki są bardzo, bardzo rzadkie. Borelioza ma bardzo szeroką wrażliwość na wiele antybiotyków i te antybiotyki ludzie otrzymują „po drodze”, z powodu innych wskazań, więc nawet jeśli nie byli wcześniej świadomie leczeni na boreliozę, i tak można stwierdzić u nich boreliozę przebytą. Nie ma też czegoś takiego jak borelioza seronegatywna, czyli z ujemnym wynikiem testów na przeciwciała. A takie przypadki również kilkukrotnie weryfikowaliśmy. Natomiast boreliozą można zakazić się wielokrotnie – przebyta choroba nie skutkuje odpornością na kolejne zakażenie.

PAP: Ilu pacjentów z podejrzeniem boreliozy trafia do SPWSZ w Szczecinie?

M.P.: W ramach poradni chorób zakaźnych konsultujemy dziennie nawet 40-50 osób z podejrzeniem lub rozpoznaniem boreliozy, czyli ok. 200 tygodniowo. Część z tych osób przyjeżdża tylko na kontrolę, bo są np. pracownikami leśnymi, wielokrotnie eksponowanymi na kleszcze i powinni być sprawdzani raz na pół roku czy rok. Borelioz wczesnych jest kilka tygodniowo. Tacy pacjenci trafiają przede wszystkim do lekarzy POZ.

PAP: Zatem jeśli widzimy kleszcza, to nie jedziemy na SOR?

M.P.: Nie jest to konieczne. Można spróbować samemu go wyjąć. Kleszczołapki są dostępne w aptekach. Dezynfekujemy miejsce po ukąszeniu, ale nie smarujemy np. maścią ze sterydem, żeby nie zaciemnić obrazu. Musimy obserwować miejsce ukąszenia. Rumień charakterystyczny dla boreliozy zaczyna się powiększać między trzecim a piątym dniem, do miesiąca. Jeśli nic się nie pojawia, to sprawę zamykamy. Jeżeli pojawi się zaczerwienienie, które przekracza średnicę monety pięciozłotowej, wtedy udajemy się do POZ. Pierwszy antybiotyk można otrzymać od lekarza rodzinnego. Jeśli zgłosimy się po kilku dniach od ukąszenia, nie robi się żadnych testów na boreliozę, ponieważ będą wypadały ujemnie. Odpowiedź układu immunologicznego trwa dwa-cztery tygodnie.

PAP: Większość ukąszeń nie kończy się zakażeniem?

M.P.: Ryzyko transmisji choroby zależy od czasu żerowania kleszcza wbitego w skórę, długości opicia, a także od tego, czym kleszcz był zakażony. Co do zasady – ryzyko wynosi 5 procent. Rekomendujemy, że jeżeli ktoś ma mnogie pokąszenia przez kleszcza, to wtedy powinien zgłosić do lekarza rodzinnego.

* * *

Prof. dr hab. n. med. Miłosz Parczewski jest konsultantem krajowym w dziedzinie chorób zakaźnych, lekarzem naczelnym ds. chorób zakaźnych Samodzielnego Publicznego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Szczecinie; kieruje kliniką chorób zakaźnych, tropikalnych i nabytych niedoborów immunologicznych Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie; jest prezesem Polskiego Towarzystwa Naukowego AIDS i wiceprezesem Europejskiego Towarzystwa Klinicznego AIDS.

Rozmawiał: Tomasz Maciejewski (PAP)

tma/ bar/ mhr/

 

Czytaj dalej
Kliknij, aby skomentować

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

WIADOMOŚCI

Policja zatrzymała 38-latka podejrzanego o kradzież emblematów samochodowych

Opublikowano

w dniu

Foto: Komenda Miejska Policji w Świnoujściu

Funkcjonariusze Komendy Miejskiej Policji w Świnoujściu szybko zareagowali na pierwsze zgłoszenia dotyczące kradzieży emblematów z pojazdów różnych marek. Po połączeniu sił przez policjantów z Wydziału Prewencji i Wydziału Kryminalnego podejrzany mężczyzna został niemal natychmiast namierzony i zatrzymany.

W trakcie prowadzonych czynności policjanci znaleźli przy 38-latku jeden ze skradzionych emblematów. W międzyczasie do komendy wpłynęła kolejna informacja – tym razem o zniszczeniu pokoju hotelowego, w którym zatrzymany wcześniej przebywał. Mężczyzna przyznał się zarówno do kradzieży, jak i do uszkodzenia mienia.

O dalszym przebiegu sprawy zdecyduje sąd.

Policja dziękuje mieszkańcom za reakcję i przypomina, że każde zgłoszenie ma znaczenie. Jak podkreślają funkcjonariusze, to właśnie wspólna czujność pomaga skutecznie dbać o bezpieczeństwo w mieście.

Czytaj dalej

WIADOMOŚCI

Bohaterom Walki o Niepodległość Rzeczpospolitej

Opublikowano

w dniu

Foto: Robert Ignaciuk

W sobotę, 13 grudnia, w 44. rocznicę wprowadzenia Stanu Wojennego, mieszkańcy Świnoujścia będą mieli okazję wspólnie oddać hołd tym, którzy swoją odwagą i poświęceniem walczyli o wolność i godność Polaków. O godzinie 17.00 na Placu Słowiańskim, przy Pomniku „Bohaterom Walki o Niepodległość Rzeczpospolitej”, odbędzie się symboliczne spotkanie upamiętniające ofiary tamtego dramatycznego okresu.

Organizatorzy zachęcają, by przynieść ze sobą znicze – ich płomień ma stać się cichym, ale wymownym gestem pamięci o ludziach, którzy w imię wartości zapłacili najwyższą cenę.
Z wdzięcznością i pokorą doceniamy odwagę ludzi, którzy złożyli krwawą ofiarę za naszą wolność. Spotykamy się, aby pamiętać i wspólnie uczcić tę rocznicę chwilą refleksji — podkreśla Karolina Romańska, Sekretarz PO RP w Świnoujściu.

Stan Wojenny, wprowadzony 13 grudnia 1981 roku, na wiele miesięcy sparaliżował życie społeczne i polityczne w Polsce. Represje dotknęły tysiące osób, a dla wielu rodzin tamte wydarzenia pozostały bolesnym wspomnieniem. Dzisiejsze obchody mają przypominać, jak wysoka była cena, którą zapłacili uczestnicy tamtych zrywów, oraz jak ważna jest troska o wolność i demokrację.

Czytaj dalej

WIADOMOŚCI

The Sailors Świnoujście powalczą o trzecią wygraną! Niedzielny mecz w Uznam Arena

Opublikowano

w dniu

Już w najbliższą niedzielę o godzinie 13:00 drużyna koszykarska The Sailors Świnoujście U16 rozegra kolejne spotkanie na własnym parkiecie w hali Uznam Arena. Rywalem naszych młodych zawodników będzie zespół Medisea Ina Goleniów, a mecz odbędzie się w ramach rozgrywek organizowanych przez Zachodniopomorski Związek Koszykówki.

Będzie to trzecie starcie w tegorocznym sezonie. Dotychczas Sailorsi spisują się znakomicie zanotowali dwa zwycięstwa: najpierw w meczu domowym z Bombardierami, a następnie na wyjeździe, pokonując drużynę Kotwicy Kołobrzeg. Teraz stoją przed szansą na przedłużenie swojej zwycięskiej serii.

Serdecznie zapraszamy mieszkańców miasta do wspólnego kibicowania! Liczymy na Wasze wsparcie z trybun. Zachęcamy, aby ubrać się na niebiesko i razem stworzyć wyjątkową atmosferę, która poniesie naszych młodych, pełnych pasji zawodników do kolejnego triumfu.

Czytaj dalej

WIADOMOŚCI

Wodowanie i chrzest przyszłego ORP Czajka

Opublikowano

w dniu

11 grudnia 2025 roku, na terenie gdańskiej stoczni Remontowa Shipbuilding S.A., odbyła się uroczystość chrztu i wodowania ostatniego z serii nowoczesnych niszczycieli min projektu 258 typu Kormoran II. W trakcie ceremonii, przyszły okręt otrzymał imię Czajka, a matka chrzestna wypowiedziała tradycyjne słowa: „Płyń po morzach i oceanach świata, sław imię polskiego stoczniowca i polskiego marynarza”. Wydarzenie to stanowi kolejny ważny krok w modernizacji polskiej floty wojennej.
Okręt proj. 258/6 to szósty z serii nowoczesnych niszczycieli min budowanych dla Marynarki Wojennej. Przyszły ORP Czajka o nr burtowym 606 będzie trzecią jednostką, po ORP Jaskółka i ORP Rybitwa, przeznaczoną dla świnoujskiego 12 Dywizjonu Trałowców z 8 Flotylli Obrony Wybrzeża.
Budowę przyszłego ORP Czajka rozpoczęto paleniem blach 15 października 2024 roku, natomiast stępkę położono 16 grudnia 2024 roku. Blisko rok trwał proces montażu poszczególnych elementów kadłuba w całość, który zwieńczony został dzisiejszą uroczystością. Od teraz, już na wodzie, rozpocznie się etap wyposażania jednostki, montaż uzbrojenia, urządzeń i systemów okrętowych.
W trakcie ceremonii Matka chrzestna okrętu Pani Katarzyna Sikora, żona dowódcy 8FOW kontradmirała Piotra Sikory, wypowiedziała słowa chrztu: „Płyń po morzach i oceanach świata, sław imię polskiego stoczniowca i polskiego marynarza. Nadaję ci imię Czajka”, po czym nastąpiło symboliczne uderzenie butelki szampana o burtę i wodowanie okrętu.
Zgodnie z przeznaczeniem niszczyciele min typu KORMORAN II służą do poszukiwania, klasyfikacji, identyfikacji i zwalczania min morskich, prowadzenia rozpoznania torów wodnych, przeprowadzania innych jednostek przez akweny zagrożenia minowego, stawiania min oraz zdalnego sterowania samobieżnymi platformami przeciwminowymi. Dotyczy to zarówno operacji na polskich obszarach morskich, jak i misji w grupach taktycznych na Morzu Bałtyckim i poza nim (zespoły okrętów NATO, EU, bądź wielonarodowych sił koalicyjnych).
Okręt jest budowany przez konsorcjum, którego liderem jest Remontowa Shipbuilding SA. W skład konsorcjum wchodzą także: Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Centrum Techniki Morskiej SA w Gdyni oraz PGZ Stocznia Wojenna.
Razem z okrętami służącymi już w gdyńskim 13 Dywizjonie Trałowców – prototypowym okrętem serii ORP Kormoran (601) oraz seryjnymi jednostkami ORP Albatros (602) i ORP Mewa (603), kolejne budowane jednostki: ORP Jaskółka (604), ORP Rybitwa (605) i ORP Czajka (606) będą wchodziły w skład systemu obrony przeciwminowej polskiej Marynarki Wojennej. Łącznie 6 okrętów projektu 258 typu KORMORAN II zasili szeregi 8 Flotylli Obrony Wybrzeża. Według planów okręty 604-606 zostaną wcielone do służby w latach 2026-2027.
Przyszły ORP Czajka (nr burt. 606) będzie już czwartą w historii polskiej Marynarki Wojennej jednostką noszącą to imię. Pierwszy był poniemieckim trałowcem redowym typu FM z okresu międzywojennego, który służył w latach 1921-1931. Wejście kolejnej jednostki do linii to data 10 lutego 1936 roku. Był to jeden z serii sześciu polskich trałowców redowych typu Jaskółka z okresu międzywojennego i II wojny światowej, potocznie nazywane „ptaszkami”. Trzeci okręt noszący imię „Czajka” to już lata 60-te, a konkretnie 23 czerwca 1967 roku, gdy wszedł do służby jako jeden z dwunastu trałowców bazowych projektu 206F. W późniejszych latach okręt został głęboko zmodernizowany do klasy niszczyciela min proj. 206FM. Został wycofany ze służby 8 grudnia 2021 roku i bezpośrednio zastąpiony w 13 Dywizjonie Trałowców przez nowoczesne niszczyciele min projektu 258 typu Kormoran II.
Nazwy nowych jednostek pływających – OORP Jaskółka, Rybitwa i Czajka – odnoszą się do pierwszych okrętów, które w latach 30-ych XX wieku tworzyły dywizjon minowców i zapisały chlubną kartę podczas walk w obronie polskiego wybrzeża w 1939 roku. Co istotne, były pierwszymi okrętami zaprojektowanymi przez polskich inżynierów i zwodowanymi w polskiej stoczni, zapoczątkowując historię współczesnego budownictwa okrętowego w Polsce.
Pozyskanie pierwszej, prototypowej, jednostki 258/1 nastąpiło w efekcie realizacji pracy rozwojowej. Uroczyste podniesienie bandery na ORP Kormoran miało miejsce 28 listopada 2017 roku. Kontrakt na budowę dwóch seryjnych jednostek projektu 258, ORP Albatros i ORP Mewa, podpisano pod koniec grudnia 2017 roku. Drugi z serii – ORP Albatros – został zwodowany w październiku 2019 roku, natomiast w listopadzie 2022 roku miało miejsce uroczyste podniesienie bandery. Trzecia jednostka – ORP Mewa – została zwodowana w grudniu 2020 roku, a do uroczystego podniesienia bandery doszło w lutym 2023 roku.
Budowę czwartego okrętu – ORP Jaskółka uroczyście rozpoczęto 28 marca 2023 roku tzw. paleniem blach, a etap prefabrykacji wstępnej kadłuba zakończono uroczystym położeniem stępki w dniu 25 lipca 2023 roku. Wodowanie i chrzest jednostki miały miejsce 26 czerwca 2024 roku.
Budowa ORP Rybitwa rozpoczęła się paleniem blach 19 stycznia 2024 roku, natomiast stępkę położono dwa miesiące później, 20 marca 2024 roku. Uroczystość wodowania i chrztu miała miejsce 19 marca br.

Czytaj dalej

WIADOMOŚCI

10 lat Gazoportu w Świnoujściu. To energetyczna brama dla Polski i Europy Środkowo-Wschodniej

Opublikowano

w dniu

10 lat temu uruchomiony został Gazoport w Świnoujściu. To inwestycja kluczowa dla polskiego bezpieczeństwa energetycznego. Od uruchomienia terminal obsłużył już ponad 400 dostaw gazu. Terminal LNG umożliwił uniezależnienie się od rosyjskich surowców i stał się jednym z filarów polskiej gospodarki. W Zatoce Gdańskiej trwa budowa drugiego gazoportu – pływającej jednostki FSRU (Floating Storage Regasification Unit), która sprawi, że Polska stanie się regionalnym hubem gazowym dla Europy Środkowo-Wschodniej.

Gazoport w Świnoujściu to fundament naszego bezpieczeństwa energetycznego. Decyzja o jego budowie i uruchomieniu stała się jedną z najważniejszych w najnowszej historii Polski. Dzięki terminalowi LNG zyskaliśmy całkowitą niezależność energetyczną, która ma ogromne znaczenie dla naszej przyszłości. Rok temu zakończyliśmy rozbudowę terminala, by zwiększyć jego możliwości. Dziś budujemy już drugą tego typu jednostkę – pływający terminal FSRU w Zatoce Gdańskiej, o strategicznym znaczeniu dla naszego bezpieczeństwa. To inwestycje, które wzmocnią naszą gospodarkę i umocnią Polskę na pozycji lidera Europy Środkowo-Wschodniej na kolejne dekady – mówi Miłosz Motyka, Minister Energii.

Mocne filary bezpieczeństwa

Terminal sprowadza skroplony gaz ziemny (LNG) z zagranicy. Dzięki budowie terminala Polska całkowicie uniezależniła się od rosyjskiego gazu i jednego kierunku dostaw. Pierwsza dostawa trafiła do gazoportu w 2015 roku. Terminal, którego właścicielem i zrządzającym jest spółka Gaz-System, przyjmuje coraz większą liczbę ładunków — w 2025 roku planowane jest przyjęcie ponad 80 dostaw (w ubiegłym roku było ich 64). W ciągu minionej dekady przyjęto ich już ponad 400, a przez gazoport w Świnoujściu dostarczono 71 mln m³ skroplonego gazu.

Jubileusz dziesięciolecia to symboliczne wydarzenie, pokazujące, że możemy mierzyć wysoko i realizować ambitne projekty. Dziś Terminal LNG w Świnoujściu to nie tylko kluczowy element krajowego systemu przesyłowego, który zapewnia dywersyfikację kierunków i źródeł gazu do Polski. To motywacja do dalszego działania, jakim jest zwiększanie mocy regazyfikacyjnych w Polsce poprzez budowę pływającego terminala FSRU w Zatoce Gdańskiej. To inspiracja do realizacji śmiałych zamierzeń i budowania mocnej pozycji gazowej Polski w regionie, czyli utworzenia hubu gazowego. W spółce intensywnie pracujemy przy tych projektach tak, abyśmy mogli kolejny raz z dumą pokazywać Europie i światu osiągnięcia naszych projektantów i inżynierów. Takie projekty zwiększają naszą niezależność, zapewniają stabilność zasilania w energię i ciepło oraz budują konkurencyjność naszej gospodarki 

– podkreśla Adam Bryszewski, Wiceprezes Zarządu GAZ-SYSTEM.

Rola Terminala LNG w Świnoujściu w systemie dostaw gazu

  • jeden z głównych punktów wejścia gazu do krajowego systemu przesyłowego.
  • możliwość przyjęcia dostaw gazu LNG z wielu kierunków alternatywnych ( m.in. USA, Katar, Norwegia, Afryka)
  • bardzo wysoka elastyczność pracy instalacji
  • największy dostawca usługi załadunku skroplonego gazu na autocysterny w kraju (ponad 95% dostaw na teren Polski).
  • dostawca usługi załadunku autocystern LNG do Niemiec, Czech i Słowacji 

Następny krok w stronę energetycznej niezależności

Terminal LNG w Świnoujściu będzie dalej rozwijany. W pierwszym kwartale przyszłego roku ruszy czwarte stanowisko załadunku cystern, bo zapotrzebowanie na tę usługę stale rośnie. Równolegle powstaje drugi Terminal LNG — pływające FSRU w Zatoce Gdańskiej. Ma zapewnić dodatkową rezerwę przepustowości i pokryć większość krajowego zapotrzebowania na gaz, co jest kluczowe w pierwszym etapie transformacji energetycznej opartej na przejściu na gaz ziemny.

Polska północną brama gazową

Obecna przepustowość terminala w Świnoujściu – 8,3 mld m³ rocznie – oraz planowane uruchomienie FSRU w 2028 r., które doda 6,1 mld m³, otwierają nowy rozdział dla polskiego rynku gazu. Dzięki temu liczba dostaw LNG może wzrosnąć z około 80 do nawet 140 rocznie, a część ładunków trafi także do państw regionu, wzmacniając rolę Polski jako gwaranta bezpieczeństwa energetycznego Europy Środkowej. Rozbudowana sieć przesyłowa i połączenia dwukierunkowe z sąsiadami sprawiają, że Polska staje się naturalnym hubem gazowym regionu. 

Motor rozwoju regionu

Terminal LNG w Świnoujściu łączy strategiczne znaczenie energetyczne z realnymi korzyściami dla mieszkańców. Umacnia pozycję Polski w obszarze bezpieczeństwa surowcowego, a jednocześnie daje Świnoujściu i regionowi nowe źródła przychodów, miejsca pracy i inwestycje w infrastrukturę. Zakończona rozbudowa stworzyła kolejne etaty zarówno w samym obiekcie, jak i w lokalnych firmach obsługujących jego budowę i logistykę.

Czytaj dalej

WIADOMOŚCI

Edukacja dla zwiększania bezpieczeństwa

Opublikowano

w dniu

Powszechna świadomość tego, jak zachować się w sytuacji kryzysowej buduje społeczną odporność. W Szczecinie odbyła się konferencja na temat ochrony ludności i obrony cywilnej. Celem było poszerzenie wiedzy zachodniopomorskich samorządowców, a także stworzenie przestrzeni do dzielenia się doświadczeniami. Spotkanie z przedstawicielami służb i wojsk obrony terytorialnej oraz partnerami z Ukrainy zorganizował wojewoda zachodniopomorski. 

– W województwie zachodniopomorskim mamy infrastrukturę krytyczną, która wymaga szczególnej ochrony. To m.in. porty, terminal LNG, gazociąg Baltic Pipe, elektrownie, czy zakłady przemysłowe. Pamiętajmy jednak, że infrastrukturą krytyczną jest wszystko to, co zapewnia mieszkańcom codzienne funkcjonowanie – wodę, energię elektryczną, gaz, czy odprowadzanie ścieków – mówi wojewoda Adam Rudawski. – Wejście w życie ustawy o ochronie ludności i obronie cywilnej dało podstawę do finansowania zakupów, które w sytuacjach kryzysowych umożliwią sprawne działanie służb oraz pozwolą zabezpieczyć podstawowe potrzeby mieszkańców. To do Was – samorządowców, znających najlepiej lokalne potrzeby należały decyzje, na co wydać przyznane środki. Dziękuję za to, że sprostaliście temu niełatwemu wyzwaniu. Przed nami kolejne działania na rzecz bezpieczeństwa – dodał wojewoda Rudawski.

O genezie powstania ustawy o ochronie ludności i obronie cywilnej oraz priorytetach na nadchodzący rok mówił radca w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji st. bryg. dr inż. Dariusz Marczyński.

– Chcieliśmy, aby filary systemu ochrony ludności były budowane na poziomie samorządów. Ustawa daje środki finansowe na tworzenie odporności społecznej. Ważne, aby zachowania w sytuacjach kryzysowych były trenowane jak najczęściej i jak najszerzej – z udziałem mieszkańców i organizacji pozarządowych – podkreślił st. bryg. dr inż. Dariusz Marczyński.

Wśród wyzwań na przyszły rok dr Marczyński wymienił stworzenie bazy korpusu obrony cywilnej oraz budowę i modernizację miejsc doraźnego schronienia.

Dostęp do informacji, to obok niezbędnego sprzętu, magazynów i miejsc schronienia – element niezbędny do budowy skutecznego systemu ochrony ludności i obrony cywilnej.

Rolę Państwowej Straży Pożarnej w modernizacja systemu ostrzegania i alarmowania Rozbudowujemy system alarmowania omówił zastępca zachodniopomorskiego komendanta wojewódzkiego PSP, bryg. Marek Michalak.

Dowódca 14 Zachodniopomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej płk Dariusz Szypura przedstawił zadania WOT w sytuacjach wystąpienia sytuacji kryzysowej. Wsparcie terytorialsów dla służb, instytucji rządowych oraz samorządów jest już stałym elementem działań w sytuacjach kryzysowych.

Uczestnicy konferencji mieli okazję wysłuchać doświadczeń strony ukraińskiej. Swoje doświadczenia związane z alarmowaniem i ochroną ludności w blisko 70-tysięcznym Konotopie przekazali mer miasta Artem Semenikhin oraz przewodniczący administracji w sprawach ochrony ludności i obrony cywilnej oraz ds. porządku publicznego Serhii Musiienko.

Konferencji towarzyszył pokaz sprzętu ratowniczego zakupionego w ostatnim czasie ze środków OLiOC.

Czytaj dalej
Reklama
Reklama
Reklama „sofa"

OGŁOSZENIA DROBNE

Najczęściej czytane

© Copyright 2023, Wszelkie prawa zastrzeżone | swinoujskie.info | Red Top Media | ul. Cyfrowa 6, 71-441 Szczecin | Napisz do nas: redakcja@swinoujskie.info lub zadzwoń 510 555 524